Nie zajmując się gotowaniem w żaden sposób profesjonalnie, najczęściej to przepisy dobieram pod zawartość lodówki i kuchennych szafek, a nie odwrotnie. Potrzeba jest matką wynalazków, a u mnie ta wieczna (czyt. potrzeba utylizacji), z efektami nierzadko zachwycającymi, może ewentualnie skłaniać do ciągłego nabywania tych samych produktów celem powtórki jakiejś dobrej receptury. Debiuty jednak są zwykle powodowane czerwoną lampką przy dobiegającym terminie ważności czy podejrzanym mięknięciu warzyw i owoców.
Z dipem z pieczonej papryki było inaczej. Zobaczyłam przepis, zachwyciłam się, bezzwłocznie kupiłam składniki. Zaplanowałam tę pastę, podjęłam dla niej wysiłek, od pierwszej chwili wyobrażając sobie jej świetny smak i siłą rzeczy pokładając w nim ogromne nadzieje. Prawdopodobnie moje oczekiwania od początku były przesadnie wysokie, a z pastą w oryginalnej wersji nic nie było nie tak.. mnie jednak nie powaliła tak jak się tego spodziewałam. Smakowała mi, nawet bardzo! ale wyraźnie czegoś w niej brakowało - kontrastu dla mulącego lekko masła orzechowego, dla słodyczy papryki. Zwiększyłam ilość przypraw i przełamałam minimalnie konsystencję chrupiącym słonecznikiem i soczystą cebulką (w bardzo rozsądnych ilościach). Po tych kilku zabiegach zaspokoiła moje wygórowane wymagania. Proporcje smaków i tekstur były idealne. Zawartość słoika zniknęła w ciągu jednego dnia, na kanapce, na toście, na sałatce, na finiszu wyczyszczona bez ceregieli łyżeczką. Pewnie i była od początku dobra, ale skoro mogła być jeszcze lepsza? Przygotujcie bazową wersję i tuningujcie według własnych preferencji.
Pasta z pieczonej papryki z masłem orzechowym
(mały słoik, ok. 250g)
2 duże czerwone papryki
1 łyżka masła orzechowego
1 łyżka sosu sojowego
sok z 1/2 limonki (myślę, że można zastąpić cytryną)
4 cienkie plastry białej cebuli
2 łyżki ziaren słonecznika
po szczypcie: imbiru, kuminu, gałki, słodkiej papryki i pieprzu kajeńskiego
Papryki pokroić na ćwiartki, pozbyć się białych części. Doprawić solą i pieprzem, skropić oliwą. Zawinąć w folię aluminiową i piec w nagrzanym do 200 stopni piekarniku przez ok. 30 minut - można wręcz pozwolić jej gdzieniegdzie zczernieć. Po wyjęciu z pieca włożyć do foliowej torebki i zawiązać szczelnie. Po kilku minutach potrząsnąć energicznie, trochę poocierać papryki o siebie w woreczku, i skórka powinna pięknie z nich zejść. Tę która pozostanie zdjąć ręcznie. Obrane papryki zblendować na gładką masę z masłem orzechowym, sosem sojowym, sokiem z limonki i przyprawami. Dodać bardzo drobno posiekaną cebulkę i pestki słonecznika, wcześniej podprażone i zmiażdżone na mniejsze kawałki. Pasta najlepsza będzie po nocy w lodówce, kiedy stężeje i wszystkie jej smaki przegryzą się. Smacznego!